środa, 13 maja 2015

IV

[ONA]

Obudziłam się. Pierwsze co poczułam to, tępy ból, rozsadzający mi czaszkę. Jęknęłam głośno. Chciałam się złapać za głowę, ale moje ręce i nogi były unieruchomione.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą twarz Xaviera. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, nie wiedząc, które z nas ma zacząć rozmowę.
- D-dzieńdobry... - powiedziałam niepewnie po kilku minutach.
- Cześć... - odparł zdezorientowany.
Zaczęłam się rozglądać dookoła siebie, by przynajmniej wiedzieć, gdzie się znajduję. Przejechałam wzrokiem po znajomych ścianach w kolorze kawy latte, drewnianej szafie oraz puszystym, kremowym dywanie. Byłam w typowo męskim pokoju. JEGO typowo męskim pokoju.
Boże... Co zrobić?! Co zrobić?! Nic nie pamiętałam, odkąd Xavier nalał mi do mojego kubka z kawą dużą dawkę bourbona.
Spojrzałam na niego. Po raz kolejny miałam okazję zobaczyć jego tors, na który widok zapierało mi dech w piersi. Chłopak oplatał mnie swoimi silnymi, ciepłymi ramionami, a nogę oparł na moim biodrze, jakbym była jakimś dużym pluszakiem. Miał na sobie tylko czarne dżinsy, które idealnie przylegały do jego ciała...
Chwila, dlaczego właśnie teraz muszę rozmyślać nad tym, co ten chłopak ma na sobie?
Zwróciłam ponownie swoje oczy na jego twarz, wyrażającą zdezorientowanie.
- A co jeśli my ze sobą... - wyszeptałam.
Dopiero, kiedy to powiedziałam, zorientowałam się, że nie powinnam tego robić. Moje policzki zaczęły płonąć, a ja odwróciłam wzrok. Po chwili usłyszłam śmiech. Spojrzałam ponownie w oczy chłopaka. Odwzajemnił spojrzenie i powiedział:
- Spoko to ty mi się wpakowałaś do łóżka.
- A-ale kiedy? Nie pamiętam...
- Byłaś pijana. To oczywiste, że nie pamiętasz.
Moje policzki chyba były już gorętsze od lawy. Nie wiedziałam, gdzie podziać wzrok, a śmiech chłopaka jeszcze bardziej mnie peszył.
- Przestań się śmiać! - powiedziałam wkurzona.
- Z tego co słyszę, to panienka trochę bardziej rozmowna się zrobiła. - odparł ze śmiechem.
- Głowa mnie boli, to dlatego.
- Czyżby? - spytał z tym swoim seksownym uśmieszkiem.
Jak on mnie wkurza...
Ale ja go kocham.
Ale on chciał mnie zabić.
Ale teraz leżymy razem w JEGO łóżku.
On mnie przytula.
A mnie boli głowa.
I mam już tego dosyć.
Kurde.
Ten chłopak prawie mnie zabił.
Ten chłopak mnie pocałował.
Ten chłopak mnie uratował.
Ten chłopak mnie upił.
Ten chłopak ze mną spał.
Wniosek? Walić to. Co mi szkodzi?
- Zejdź ze mnie. - rozkazałam.
Chłopak popatrzył na mnie jak na UFO.
- Rany, dziewczyno... Co ci się stało? Uderzyłaś się gdzieś? - dotknął swoją dłonią mojego czoła. - Nie masz gorączki. W takim razie jakim cudem możesz być taka rozmowna?
Miałam tego dosyć. Z każdą sekundą mój kac coraz bardziej dawał się we znaki. O fak. Zaraz będę...
- Szybko, puść mnie! Zaraz się porzygam!
Chłopak miał teraz oczy jak pięciozłotówki. Szybko się odsunął, a ja pobiegłam na spotkanie z łazienkowym tronem. Kiedy zwracałam kolację, poczułam jak Xavier chwyta moje włosy i delikatnie głaszcze mnie po plecach.
Super. Nie ma to jak męska psiapsiółka...
Gdy już przemyłam usta i twarz, podniosłam wzrok na swojego wybawcę. Ten stał w tej małej, białej łazieneczce z założonymi rękami i przyglądał mi się bez jakiegokolwiek skrępowania.
- Mam coś na twarzy? - uniosłam brew i przybrałam taką samą pozę co on.
Chłopak westchnął i wyszedł z łazienki. Zanim ruszyłam za nim, usłyszałam jego ciche kroki na parterze. Zeszłam na dół i stanęłam obok Xaviera, przyglądając się jego garderobie.
- Co chcesz założyć?
- Co? - spytałam, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Nie myłaś się już kilka dni. Nie pachniesz stokrotkami. Wybierz sobie coś i idź się myć. Później wypiorę twoje ubrania. - oznajmił.
Podeszłam do szafy. Wszystkie ubrania były czarne. Tak... Niezwykle trudny wybór.
Chwyciłam coś, co wyglądało na koszulkę. Ze spodenkami było trudniej.
- Masz jakieś spodenki, które nie spadną mi tuż po założeniu? - spytałam, spoglądając chłopakowi w oczy.
- Powinienem mieć... - zaczął grzebać w szafie. - Mam. Może być?
W ręce trzymał bokserki. Spojrzałam nieufnie na chłopaka, a następnie na to, co trzymał w ręce.
- Spokojnie. Są nowe. Niedawno kupiłem.
Szybko zabrałam gacie i podreptałam do łazienki.
Głowa cudem przestała mnie boleć. To chyba dobry znak.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic, zamykając wcześniej drzwi na klucz. Kiedy włączyłam wodę, poczułam jakby milion małych igiełek wbijało mi się w skórę. Szybko zakręciłam kurek i wyszłam z pod prysznica. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem, po czym wyszłam z łazienki. Poszłam do sypialni, bo właśnie tam słyszałam, jak ktoś się krząta.
Stanęłam przed chłopakiem. Wciągnął głośno powietrze, kiedy tylko zaczął mnie lustrować. Uśmiechnęłam się na jego reakcję...
Ester, nie po to tutaj przyszłaś.
- Dlaczego nie ma ciepłej wody? - chwyciłam się za biodra i uniosłam brew.
- Bo trzeba ją sobie przygotować. - oznajmił.
- Dopiero teraz mi to mówisz?! - powiedziałam podniesionym głosem.
- Nie pytałaś. - wzruszył ramionami.
- W takim razie teraz mi powiedz, co mam zrobić.
- Chodź, lepiej jak ci pokarzę.
Poszliśmy do łazienki. Starałam się patrzeć na wszystko inne, byleby nie na chłopaka, idącego przede mną. Kremowe ściany, lampy, zawieszone u góry, dające pomarańczowe światło oraz podłoga wyłożona miękką, brązową wykładziną.
W łazience chłopak pokazał mi, że muszę nacisnąć czerwony guziczek, aby włączyć podgrzewanie wody, a zielony, aby wyłączyć. Było tam również pokrętło, ma którym ustawiało się temperaturę.
- Dasz sobie radę?
- Tak, dzięki. A teraz pozwól, że się umyję.
- Jasne. - po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Umyłam ciało z braku laku jego super męskim żelem do ciała, po czym jego super męskim szamponem wyszorowałam włosy. Wychodząc spod prysznica, czułam, że pachnę jak super mężczyzna. Ale zarazem pachniałam też jak Xavier, więc nie miałam nic przeciwko.
Owinęłam się jego czarnym ręcznikiem. Suszarką, którą wygrzebałam wcześniej z szafy, wysuszyłam włosy. Znalazłam również jakąś jeszcze nie otworzoną szczoteczkę do zębów i wyszorowałam nią zęby. Po tych wszystkich czynnościach czułam się jak nowonarodzona.
Spojrzałam smętnie na swoje nowe ciuchy. Założyłam biustonosz oraz majtki, które wcześniej wyprałam i wysuszyłam suszarką, a do tego czarną koszulkę, która sięgała mi prawie do kolan i bokserki.
Swoje brudne ciuchy wrzuciłam do pralki. Dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego być może chłopak ma tylko jeden kolor ubrań. Nie musi ich segregować. Wszystkie pierze razem. Muszę przyznać, że jest to bardzo pomysłowe.
Kiedy już ubrana wyszłam z łazienki, poczułam nieziemski zapach jedzenia. Poszłam za nim i dotarłam do kuchni, gdzie Xavier właśnie przerzucał naleśniki. Gdy mnie zobaczył, posłał mi ten swój uśmieszek. Po chwili postawił przede mną talerz cieplutkich naleśników. Bez zastanowienia chwyciłam widelec, który dostałam wcześniej od chłopaka i zabrałam się za konsumowanie. Czując słodycz na podniebieniu, jęknęłam zadowolona. Skończyłam szybko swój posiłek, umyłam talerz oraz widelec, po czym poszłam do Xaviera. Ten siedział w swoim zielonym fotelu z komputerm na kolanach. Siadłam na kanapie, na przeciwko chłopaka.
- Jutro jedziemy do miasta. - oznajmił nagle.
- Po co?
- Trzeba zrobić zakupy. Poza tym mam robotę.
- Jaką?
- Nie twoja sprawa. - odburkął.
- Okej... Coś jesteś nie w sosie. Po raz kolejny będziesz chciał mnie zabić?
Na te słowa chłopak nagle spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Poczułam, jakby zaglądał mi w duszę. Przeszedł mnie dreszcz.
- Nie zabiję cię. Na razie.
Słysząc to, momentalnie wstrzymałam oddech i umilkłam. Bałam się. Znowu zaczęłam się go bać.
Dlaczego musiałam zakochać się właśnie w nim? Dlaczego?!
- W takim razie ja idę coś porobić... Masz jakieś książki? - spytałam z duszą na ramieniu.
- W sypialni. Zajmij się sobą. Jestem zajęty. - odparł z kamienną twarzą.
Nie miałam innego wyboru. Mimo, że nie lubię, kiedy ludzie rozstawiają mnie po kątach, poszłam do sypialni. Wzięłam pierwszą lepszą książkę. "Edgar Allan Poe". Super.
Przeczytałam kilka powieści, które wzmożyły mój strach.
Zabrałam się za kolejną, ale nie wiedząc kiedy, odpłynęłam w sen...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz